Cartier Declaration

Woda toaletowa spray 100ml
Brak towaru.



1
2
1
0

Wybory użytkowników

Chcę mieć
Brak zdjęcia
Uwielbiam
Bobi
+1 ukryty
Używam
Bobi

Twoja opinia

Chcesz zarezerwować pseudonim i mieć awatar?
Utwórz profil publiczny Dolce.pl!
  • Baw się i pisz, co myślisz!

    Opinie pomagają konsumentom, ułatwiając wybór dobrego produktu. Ważne są też opinie krytyczne, bo dzięki którym unikniemy kupna bubla.

Opinie o Cartier Declaration

Wiecie jak pachną frezje? Tak samo pachnie Declaration od Cartiera. Trochę mało męsko...

 

Do R: Tak samo miałem. Pozdrawiam.

 

Świetny zapach, mi przy pierwszym użyciu przypomniał się Azzaro Chrome. Miał ktoś podobnie?

 

Miałem, w sumie to mam do, teraz miniaturkę i stoi... Raz użyłem na nadgarstek, rzeczywiście kompozycja bogata w składniki, ale kompletnie mi nie pasuje. Radzę wypróbować przed zakupem.

 

Wszystkie achy i ochy nad tym zapachem dziwią mnie. Czytałem na różnych forach i blogach pozytywne opinie dlatego postanowiłem przetestować. Ja jednak pasuję, totalnie nie moja bajka. Kompozycja bardzo ciekawa.

 

Świetny, bardzo oryginalny, finezyjny, męski i elegancki zapach. Jedne z lepszych i bardziej znanych perfum Cartier'a. Aromat jedyny w swoim rodzaju i porównywalny tylko do innych pozycji z serii Declaration. Skład bardzo bogaty, ale kompozycja jest harmonijna i przemyślana, więc efekt końcowy nie jest dziełem przypadku. Woda ma już trochę lat i jak większość produktów z tamtych czasów, cechuje ją duża oryginalność. Wtedy firmy nie wypuszczały na rynek marketingowych banałów, które mają podobać się każdemu, mniej wymagającemu. Generalnie zapach świeży, intensywny i suchy. Dużo kwiatów, owoców cytrusowych, przypraw i drewna. Do tego herbata, skóra, wetyweria, mech i jałowiec. Początek jest bardzo cytrusowy, po czym zapach robi się nieco korzenny, a kończy na drewnianych akcentach. Aromat niektórym może wydawać się staroświecki. Propozycja zdecydowanie dla dojrzałych, eleganckich i oryginalnych mężczyzn. Woda bardzo lubiana przez ekspertów i pasjonatów. Niektórzy na forach twierdzą, że to jakieś stare pachnidło dziadka, czy perfumy z czasów PRL'u. Może coś w tym jest, ale to raczej typowe porównanie kogoś urodzonego przed 89 rokiem, kto wszystko co mu nie odpowiada, porównuje do typowego "Brutala" z kiosku Ruch. Declaration to zapach idealny na wiosnę i jesień, ale może być też całoroczny z pominięciem skrajnych upałów i mrozów. Gdyby ktoś szukał czegoś podobnego, ale jeszcze świeższego i typowo letniego, to polecam wersję Declaration L'Eau (świetna interpretacja klasyka). Bardzo dobra trwałość i projekcja, więc nie wolno przesadzić z ilością. Zapach dobry do użytku codziennego i na specjalne okazje. Testowałem próbkę Declaration, ale póki co nie planuję zakupu, bo mam aktualnie dość liczną kolekcję. Nie polecam wszystkim zakupu w ciemno, ale dojrzałych i oryginalnych panów zachęcam do wypróbowania.

 

Bardzo dobra kompozycja. Ciężko opisać, trzeba powąchać. Ale raczej z gatunku odświeżających, niż dusząco-słodkich. Przez długi czas wstrzymywałem się z zakupem. Przeszkadzała mi obecna w zapachu nuta kminu. Zapach wydawał mi się "spocony". Gdy wreszcie do niego dojrzałem, noszę go prawie codziennie. Poza tym w Dolce.pl 100% oryginał, szybka wysyłka i najlepsza cena. :)

 

Bardzo męski, mocno przyprawowy zapach. Dzisiaj już w zasadzie vintage, ale wciąż daje radę. Raczej skomplikowany, na pewno nie da się go "rozgryźć" przy pierwszym kontakcie.

 

Prostym nie nazwałbym go na pewno. To wyjątkowo bogata w nuty kompozycja, która ewoluuje przez kilka godzin, przyciągając uwagę. Dla mnie bomba!!!

 

Ciekawy i niepowtarzalny zapach. Uzależnia. :) Polecam przetestować przed zakupem.

 

Jeden z najlepszych zapachów. Liczba komplementów i pytań o zapach przez te wszystkie lata razem jest niepoliczalna. Zakończę to tak: "dzisiejsze samochody wyglądają jak maszynki do golenia, a zapachy to pseudo odświeżacze do łazienek", a więc powiedzmy, że nowa Toyota to jakaś tam Lacoste, więc Declaration to Rolls-Royce Phantom. Znawcy będą wiedzieć o co chodzi.

 

Jeśli ktoś nie przepada za zapachem kminu, to ten zapach nie jest dla niego - czuć w nim tę przyprawę od początku do końca. Przedawkowanie sprayów grozi roztaczaniem zapachu przepoconego palacza Extra Mocnych;)

 

Zapominamy o najważniejszym fakcie, że z dawnego Hermesa praktycznie nie wiele zostało tak jest także i w wypadku Declaration choć w trochę mniejszym stopniu. Ellena zakpił sobie z klientów i totalnie wykastrował TERRE i tyle, ale nie wszystko stracone ponieważ Montale ma swoją Red Vetiver, która według koneserów jest o wiele doskonalszą kopią dawnego TERRE! Jest także o wiele tańszy fenomen według niektórych o jeszcze lepszym aromacie bliźniak Francka Oliviera-Black Touch, który rozłożył mnie na łopatki projekcją i trwałością także.

 

Rewelacyjny zapach - ciepły, lekki, nie męczy, pozwala odprężyć się w towarzystwie mężczyzny, który nim pachnie. Polecam.

 

Przy okazji większych zakupów dostałem próbkę Declaration i muszę wyznać, iż w głębszych nutach ma on wiele wspólnego z doskonałością - Terre Hermes. Świetny zapach - zbalansowany, ujmujący, pozwalający zachować wielki dystans do marnych rzeczy świata tego... :)

 

Zawiodłem się bardzo, niestety! To zapach ładny, ale nie powalający na kolana. Na mnie bardzo delikatny i dość słabo wyczuwalny. Czy jest elegancki? Trochę tak, trochę nie! Może mam inne poczucie elegancji?! Nie wiem. W każdyn bądź razie ja na pewno nie kupię tego zapachu. Radzę wszystkim zainteresowanym przetestować koniecznie przed zakupem.

 

Jak z trwałością tej perfumy? I tzw. Ogonem?

 

Mam już własny flakon. Teraz już od rana testuję bardzo dokładnie i we wszystkich porach dnia. Pod koniec dnia mogę powiedzieć, że nawet duże pieniądze nie przekonały by mnie do napisania pozytywnej opinii, bo nie ma do czego po prostu. Przyznaję, recenzje na forach są barwniejsze, bardziej złożone, przekonujące i zdecydowanie lepsze od samego zapachu. Skojarzenia otwarcia to krem do golenia dziadka, używał jeszcze pędzla z niklowanym trzonkiem i z prawdziwego końskiego włosia, brzytwy i kremu w tubce. Później przypomniało mi się, że taki zapach czułem w dzieciństwie często u fryzjera. Podobną nutę ma socjalistyczny brutal tyle, że w zabójczym stężeniu. Jedyną zaletą i interesującym akordem jest ta kardamonowa słoność, której z niczego innego nie znam i nie wiem, jaki składnik, oprócz kardamonu, ten akord tworzy. Oprócz tego nie znajduję żadnego wrażenia elegancji, luxusu, wyjątkowości, jakiego od perfum oczekuję. Nie potrafię odnaleźć wyraźniej męskości zapachu - to też wada. Brak w nim charakterystycznej dla perfum męskich nuty dysonansu (jak np. paczula, konwalia, anyż lub pomarańcza, benzoes). A to, co tu zastosował słynny Ellena, czyli nerolli i mech dębowy odpowiada właśnie za ten dziadkowy klimat kompozycji, bo to połączenie nie tyle old fashion czy old school, ale po prostu niemodne. Cztery kobiety zapytane o opinie uznały: ”Taki delikatny, sięży?” - pytającym głosem. Jedna kobieta, że hotelowe mydło. A dziecko ok. 12 lat powiedziało, że to pachnie jak zgniecione łodygi od tulipanów na Dzień Kobiet i inne to potwierdziły. Dla mnie wciąż brak luksusu, jakiego oczekuje od perfum, brak męskiego charakteru. Za dużo stęchłego mchu i neroli. Za dużo obrazu zieloności, który zastrzegłbym raczej dla czystej łazienki czy werandy pełnej roślin, ale nie dla podkreślenia cech wizerunku mężczyzny. I tej ewolucji nie ma prawie wcale i wcale nie trzeba biegać, by cokolwiek zmywać, bo delikatny to raczej zapach i niemęczący, tylko kłopot, że w niedzisiejszym już stylu. Jeżeli Ellena myślał, że z zieloności mchu i neroli zrobi Evergreena to się pomylił.

 

Zadziwia mnie jak w lekko zielonym, owocowo miętowym podprawionym kardamonem i imbirem świeżaku można odnaleźć jakąkolwiek urodę. Pachnie owszem lekko, świeżo, czysto, ale płasko i nijako, ani elegancji ani męskości ani nawet nuty zwracającej uwagę nie czuję. Co czują zwolennicy? Nie wiem.